Poruszające relacje właścicieli klubu, w którym dokonano zamachu. „Nie mogę spać dłużej niż dwie godziny na dobę”
– Jest mi przykro, to byli moi goście. Zawsze chcę zrobić wszystko, aby zadbać o moich gości – powiedział dla CNN Memet Kocarslan, właściciel klubu nocnego, w którym doszło do zamachu. Mężczyzna był przekonany, że w związku z tym, iż w sylwestrową noc zwiększono środki bezpieczeństwa w Stambule, jego klub także ma dodatkowe zabezpieczenie. Kocarslan przyznał jednak, że nie istnieje ochrona przed dobrze uzbrojonym i zdeterminowanym zabójcą.
CNN podaje, że jeden uzbrojony policjant stał na zewnątrz klubu, ale ochroniarze, którzy znajdowali się w klubie nie mieli broni, ponieważ nie zezwala na to tureckie prawo. – Musimy zmienić tę ustawę. Mamy do czynienia z terroryzmem. Musimy coś zrobić –zaapelował Kocarslan.
Jego wspólnik Ali Unal stał na zewnątrz klubu, kiedy zamachowiec wdarł się do środka. Przeżył tylko dlatego, że w trakcie ucieczki spadł z ogrodzenia i napastnik uznał, że Unal nie żyje. – Czuję się okropnie, nie mogę spać dłużej niż dwie godziny na dobę – przyznał.
Zamach w klubie
Odpowiedzialność za zamach, do którego doszło w sylwestrową noc w klubie Reina wzięło na siebie tzw. Państwo Islamskie. Głównym podejrzanym jest obywatel Uzbekistanu lub Kirgistanu, który ma powiązania z IS. Do zamachu na klub w dzielnicy Ortakoy doszło około godziny 1:15 1 stycznia 2017 roku. Zginęło w nim 39 osób, a 69 zostało rannych. Ofiary ataku pochodziły z 14 różnych krajów m.in. z Indii, Maroka, Jordanii, Kanady, Rosji, Tunezji, Arabii Saudyjskiej i Kuwejtu. W poniedziałek 2 stycznia policja zatrzymała 8 osób, które mogą mieć związek z zamachem na klub nocny w Stambule. Wszyscy zatrzymani przebywają w areszcie.